Wpis nie będzie o tym, co obecnie dzieje się na szczycie władzy sądowniczej, bo ze smutkiem stwierdzam, że przeciętnego „Kowalskiego” to niewiele interesuje. Nie będzie też o tym, że nasz świat pędzi coraz szybciej do przodu.
Wpis będzie o tym, jak wolno pracuje maszyna sprawiedliwości, a dotychczasowe reformy wcale jej nie przyspieszyły.
Więcej – uważam, że kolejne reformy wprowadzane za szybko, z krótkim vacatio legis nie poprawią szybkości rozpatrywania spraw. Sądy potrzebują nie tylko sędziów, ale przede wszystkim wykwalifikowanych pracowników sekretariatów, którzy będą sobie radzić z lawiną spraw. Wolne sądy tak naprawdę działają na szkodę obywateli.
Wolne sądy
Nie może być tak, że postanowienie czekało dwa miesiące na wysyłkę do stron. Albo żeby strona czekała kilka miesięcy na uprawomocnienie się wyroku, albo na zwrot akt do ZUS. Sprawy o zasiłek powinny toczyć się szybko, tymczasem trwają latami (trochę z winy ZUS, który często wnosi apelację tylko po to, by wydłużyć postępowanie).
Przedłużania spraw da się uniknąć. Wystarczyłoby, żeby sąd po wpływie apelacji i odpowiedzi na apelację (albo odwołania, odpowiedzi na odwołanie) przejrzał te akta i wydał ewentualne stosowne postanowienia.
I żeby akta były przeglądane zaraz po wpływie do nich jakiegoś pisma, a nie na dzień lub dwa przed rozprawą, albo co gorsza – dopiero na rozprawie.
Wielu sędziów irytują nieprzygotowani do sprawy pełnomocnicy. Ale nie ma nic gorszego od nieprzygotowanego sędziego, który na rozprawie myli przedmiot sprawy.
A zasiłku brak
Dlaczego o tym piszę?
Staram się być na rozprawach moich Klientów osobiście, co wiąże się z podróżami. Wczoraj także pojechałam na rozprawę (pociąg w jedną stronę jedzie ok. 3.5 h), czasami jest to podróż po Warszawie, bo dojazd do sądów na Kocjana zajmuje mi ponad godzinę…
Sprawy zasiłkowe, o emeryturę czy rentę powinny mieć priorytet i toczyć się szybko.
Tymczasem przykładowo mój Klient czeka na zasiłek za kilka miesięcy 2018 r. Nieprawomocny wyrok zapadł po 14-miesiącach od złożenia odwołania.
Klientka, na sprawę ktorej podróżowałam wczoraj, czeka na wyrok w sprawie o zasiłek chorobowy i macierzyński, który ZUS powinien skończyć jej wypłacać 3 miesiące temu. Na pierwszej rozprawie w połowie 2019 r. sąd przychylił się do wniosku ZUS i powołał biegłego. Zastrzeżenia do opinii zostały wniesione w listopadzie wraz z wnioskiem o opinię uzupełniającą. Sąd mógł ten wniosek rozpatrzyć na posiedzeniu niejawnym, opinia uzupełniająca mogła już być gotowa. W praktyce pojechałam na rozprawę tylko po to, żeby zobaczyć jak sąd doręcza pracownikowi ZUS odpis mojego pisma i wydaje postanowienie o opinii uzupełniającej. Kolejny termin rozprawy będzie wyznaczony z urzędu. Jak znam życie – pewnie gdzieś za pół roku. I wtedy miną mojej Klientce dwa lata bez świadczeń….
To naprawdę nie powinno tyle trwać.
Ciekawym doświadczeniem jest np. podróż przez pół Polski aby zobaczyć na wokandzie informację „rozprawa odwołana”, pomimo telefonu dzień wcześniej do sądu z pytaniem czy sprawa nie jest odwołana i pomimo tego, że w pozwie zawsze wskazuję telefon i maila na takie okoliczności.
Wydaje się że nowe posiedzenie przygotowawcze powinno służyć właśnie zapoznaniu się z aktami i zaplanowaniu przebiegu sprawy, ale obawiam się że skończy się praktyką, że posiedzenie przygotowawcze będzie tylko takim wstępem do rozprawy wydłużającym rozpoznanie sprawy nie przynoszącym nic wzamian.