Jestem właśnie po lekturze artykułu „Nie mam ubezpieczenia, prawa do urlopu, a moje dzieci będą pracowały na emerytury dla polityków. O co tu, u licha, chodzi?”.
I chcę Państwu zadać pytanie: dlaczego pracujecie na umowie cywilnoprawnej?
Zjawisko jest powszechne – wielu moich znajomych pracuje na umowie zlecenia (siedząc biurko w biurko z osobą na etacie), albo są na „samozatrudnieniu”. Co ciekawe często w takich umowach pojawiają się zapisy np. o quasi urlopie – zleceniobiorca ma np. prawo do „wolnego” tygodnia raz na pół roku.
Zatem dlaczego tak wiele osób decyduje się pracować na takich umowach? Czy umowy śmieciowe są nadal popularne?
Aktualizacja 2020
W związku ze zmianami w gospodarce spowodowanymi koronawirusem trzeba będzie szukać oszczędności w wydatkach Państwa.
Pierwszy krok? Od przyszłego roku wszystkie umowy cywilnoprawne mają być „rejestrowane” w ZUS-ie.
Być może to jest pierwszy krok do tego, żeby wszystkie umowy śmieciowe zostały „oskładkowane”. W ten sposób przestaną być opłacalną formą zatrudnienia
>Nie mam ubezpieczenia
Od umów zlecenia jest (a jak nie ma, to dla osób, które go nie potrzebują)
>prawa do urlopu
Czyli brak urlopu jest wkalkulowany w wynagrodzenie
>moje dzieci będą pracowały na
>emerytury dla polityków
Tego nie rozumiem. To zarzut? Przecież wiadomo, że dzieci nasze będą musiały pracować na nasze emerytury, ponieważ bez względu na to ile kto sobie „zbiera” na ZUS, czy OFE, jedynym źródłem przyszłych emerytur będzie praca naszych dzieci.
>dlaczego pracujecie na umowie cywilnoprawnej?
Bo pracodawca mając do wydania na mnie, jako na „pracownika” 5000zł, może mi dać „na rękę”:
– 4300zł, jeśli rozpiszemy to na dzieło
– mniej niż 2500zł, jeśli będzie to umowa o pracę
(założenia obliczeń: wynagrodzenie 3500zł brutto [2500zł netto], czyli koszt pracodawcy 4226zł. Plus 10% kosztu za urlop. Plus 10% kosztu za ryzyko wynagrodzenia chorobowego. Do tego dochodzi koszt pracodawcy związany z mniejszą elastycznością umowy).